5. AUTOBUSY Z AUSTRALII.

Mijający sezon ogórkowy wyraźnie nas nie rozpieszczał.

Z rozrzewnieniem wspominać można te czasy, gdy media (no, dobrze - raptem 2 programy TV i trzy gazety na krzyż) faszerowały nas takimi rewelacjami jak Królis z Puszczy Kampinoskiej, jakieś inne draństwo z Zalewu Zegrzyńskiego (zapomniałem, praszczajt'ie, imienia tegoż) czy innym dwugłowym i trójnogim badziewem (po Czarnobylu jakoś to wszystko przycichło...). Minęło to chyba bezpowrotnie, tak jak, zdaje się, minęły czasy, gdy urlopy wakacyjne mierzyło się w TYGODNIACH, a pensje w...

Dobrze, trochę sobie na wstępie pomalkontenciłem, ale nie do końca bez związku z tajemnicami. Skoro bowiem trafiło się już te pięć dni urlopu (jakież faux pas!) poszperałem trochę po swoich archiwach, pomyszkowałem trochę po necie, no i proszę, trafiły się całkiem zgrabne rzeczy, w sam raz na koniec sezonu, którego nie było:

1. COŚ BEZ CZEGOŚ oraz COŚ Z OGONEM.


22 lipca 1949 otwarto Trasę W-Z. Na pozór nic więcej w zasadzie mówić nie trzeba, bo wylano już na ten temat hektolitry atramentu i megabajty znaków. Czy na pewno? W zaciszu biblioteczki spoczywa oto mały, zgrabniutki albumik o formacie niemal pocztówkowym, pod szumnym tytułem "Trasa W-Z" (Cóż za oszczędność słów! A gdzie Dzieło Planu? Zdobycz Socjalizmu?!). Dziełko wydane w sierpniu 1949 (sic!) tyleż skromne formatowo, co przebogate pod względem treści - gdyż w 99% są to nieretuszowane zdjęcia świeżo, swieżo co otwartej arterii. Zdjęcia panoramiczne, zbliżenia, co kto chce. Jako że obiektem fotografowanym jest czołowa podówczas (podówczas dziś bynajmniej takoż) arteria miejska, spodziewać się należy, iż będzie na niej sporo autobusów, tramwajów i różnych takich.

I owszem. Są i autobusy, i tramwaje. A czego brak ?

"N"-ek. Każdy, kto liznął choćby historię warszawskiego tramwajarstwa, doskonale wie, że wozy typu "N" pojawiły się na trasie właśnie 22.07.1949, właśnie na Trasie W-Z. Cóż, fotograf najwyraźniej musiał cierpieć na jakąś chorobliwą alergię na nowości. Nie, żeby unikał fotografowania tramwajów, skąd. Jak zauważycie, Drodzy Goście, niżej, celował w tym, żeby na każdej fotce znalazł się przynajmniej jeden skład, często wręcz na pierwszym planie. Problem w tym, że jakby się do fotki nie ustawiał... Nie ma tam najnowszych, lśniących świeżą farbą i wnoszących do ciemno-brudnej odbudowującej się Stolicy powiew nadziei na Czystsze Jutro składów "N"+"ND". Przedwojenne, sklecane wozy "K"? Proszę bardzo. Dar rozszarpanego wichrami wojny Wrocławia? Ależ oczywiście!

Dlaczego na zdjęciach tych jest wszystko z wyjątkiem tego, co stanowiło jedną z głównych atrakcji tych dni?

Czy to alergia? Czy może też było tak, że wozy owszem, pojawiały się, ale zaraz po pamiątkowej sesji zdjęciowej na liniach 18 i 30... Szybko i cicho zniknęły w czeluściach zajezdni? Na jak długo? I dlaczego??

A to dopiero, podejrzewam, łatwiejsza zagadka. Trudniejszą przedstawiam na załączonych zdjęciach, będących skanami fragmentów omawianego albumu:


   


Ładne, prawda? Gdyby ktoś mi o tym opowiedział, szczerze powiedziawszy, podejrzewałbym, iż przygotowuje się do sprzedaży Kolumnę Zygmunta, koloryzuje, czy szuka taniej sensacji na wakacje. Autobusy z przyczepami? Z drzwiami klamkowymi?? Na liniach MZK w roku 1949 w ruchu regularnym??? Śmiechu warte!

Tylko... Jeśli założymy, że to, co napisałem powyżej jest szczerą prawdą, czemu Nieistniejące Pojazdy znalazły się na kilku (tu wybrałem najlepsze ujęcia) zdjęciach???

2. COŚ Z DWOMA OGONAMI.


Co tam zresztą Okres Realnego S. - Tajemnice nie są jego wyłączną własnością. Sięgnijmy do początków warszawskiej komunikacji na kołach ogumionych. Oto niestrudzony Gogle wypluwa mi pocztówkę przedstawiającą Pałac Jabłonowskich. Niby nic specjalnego, pomyślałem, skan kiepski, ujęcie też niespecjalne (spora część pałacu znajduje się końcu... za kadrem). Ale potem przyjrzałem się uważniej i... bingo!





Nie, Nie jest to tramwaj ;-). Na dobrą sprawę nie jest to też autobus sensu stricte. Stricte więc co???



W odróżnieniu od Królisa czy Paskudy (o, tak się nazywało to cudo znad Zegrza!) każde z powyższych zdjęć można przynajmniej spróbować wytłumaczyć.

Autobusy z roku 1949 (ostatnio zauważyłem spoglądając na ich dachy, że mamy tu do czynienia co najmniej dwoma "składami") zapewne wypożyczono MZK na jakiś czas tuż po otwarciu Trasy W-Z, kiedy była ona naprawdę obleganą, naprawdę nietuzinkową atrakcją turystyczną. Jednak nadal na razie otwarte pozostają pytania: jakiej marki są to pojazdy? Skąd się wzięły?? (PKS? Dar Polonii Urugwajskiej?) i - przede wszystkim - co się z nimi stało?

(Tu biję się w piersi - nigdy nie byłem specjalistą od taboru autobusowego i za takowego się nie uważam. Jeśli zatem odpowiedź jest lakoniczna i prosta jak pierwsze lepsze pięć metrów toru, proszę o wyrozumiałość)

Jeśli zaś chodzi o dziwny pojazd z lat 20-tych, być może mamy rzadką okazję obserwować jakąś "mityczną" komunikację zastępczą na czas Wielkiego Zawieszenia Ruchu Tramwajowego w roku 1917 (bo konstrukcja ciężarówki, a przede wszystkim ciągnionych przyczep jest naprawdę archaiczna). Może jest to zupełnie przypadkiem schwytany przez fotografa transport niedoszłych omnibusów konnych na miejsce swego ostatecznego spoczynku (jak na przypadek - dość dziwnie udatnie go skadrowano)...

Może, może, może...



Ot, takie mamy Tajemnice Sezonu Ogórkowego A.D. 2004.

Czy znacie, Drodzy Goście, odpowiedź na przynajmniej jedno z powyższych pytań?

Daniel Nalazek

KONTAKT: trasbus@o2.pl.