Zdjęcia pochodzą ze zbiorów P. Grzegorza Tazbira.









Zdjęcia pochodzą ze zbiorów P. Pawła Zadrożnego.


2. LINIE TURYSTYCZNE ROKU 1974.
(zaktualizowano w oparciu o listy Panów:
Tomasza Wiścickiego i Grzegorza Tazbira
oraz zdjęcia Pana Grzegorza Tazbira)


Do autobusów piętrowych to my w tej stolycy, panie, szczęścia najwyraźniej nie mamy.

Biorąc rzecz ab ovo: w roku 1920 pojawiły się, pojeździły i skończyły jako materiał na odkryte ciężarówki do przewozu rzeczy wszelakich, byle nie ludzi. Po wojnie... cóż, incydent. Polonii angielskiej chwała, koniowi darowanemu w pysk się nie zagląda... Obecne jednosztukowe pokolenie warszawskich piętrusów to po prostu "wariacja na tematy różne" - dobrze, że przynajmniej MZA nic za niego nie zapłaciło na wstępie, mniejszy żal patrzeć, jak porasta rdzą i kurzem.

Był pierwszy raz, drugi, czwarty... A trzeci?

"Bardziej zorientowani" wiedzą, ze trzeci raz wydarzył się w roku 1974, "na okoliczność" otwarcia Trasy Łazienkowskiej. Zjechało do Warszawy piętrowych autobusów sztuk dwa. "Bardziej zorientowani" wiedzą, że sprowadzono je do obsługi turystów, walących tłumnie na oglądanie najnowszego cudu Epoki Gierka - Trasy Łazienkowskiej. "Bardziej zorientowani" wiedzą, ze po tej trasie jeździły, turystów obwoziły, a kiedy atrakcja przestała być atrakcją a do roli prawdziwych emocji powróciło pojawienie się szynki w mięsnym, obydwa autobusy grzecznie zaparkowały w zajezdni (bodaj na Włościańskiej) i tam żywota dokonały (a, przepraszam, zombie jednego straszy ponoć w Norblinie. Nie widziałem - jeśli ktoś widział, proszę o sygnał).

A ponieważ do "bardziej zorientowanych" zaliczać się nie śmiem, zabrnąłem w odpowiednie roczniki "Życia Warszawy", ot tak, by jako ten Tomasz niewierny sprawdzić, dotknąć, podrapać.

I zaczęło się.

Obydwa wozy przybyły do Warszawy w czerwcu 1974 roku. Los przywiał je prosto z Hauptstadt der DDR, czyli, mówiąc po ludzku - z Berlina Wschodniego (ponoć za omijanie tego całego "haupt..." lub stosowanie przydomka "Ost-" w NRD-ówku podpadało się pod paragraf o Szkalowaniu Dobrego Imienia Narodu zagrożony stosowną kara pozbawienia wolności, ale to już inna bajka...). Pierwszy z nich - wyróżniający się wcale pokaźnym "nosem" kryjącym silnik wyprodukowano w VEB Waggonbau Bautzen w roku 1956 lub 1957, drugi zaś - pozbawiony "nosa", z silnikiem skrytym pod podłogą, wyprodukował wraży zachodnioniemiecki Büssing. Zaraz po przybyciu rozpoczęto ich przystosowywanie do jazdy na terenie zakładów remontowych przy Włościańskiej (m. in. pomalowano je na "warszawskie" barwy - cokolwiek by to w tych czasach miało znaczyć). Problem w tym, że wozy te (i tu trzymamy się konsekwentnie wersji "Życia Warszawy") na Trasę Ł nie wyjechały.

23 lipca (nie 22-go! w tym dniu całą trasę pokonywało się per pedes a niektórzy - jak niżej podpisany - w wózkach lub u tatusia "na barana"!) na Trasę Ł wpuszczono komunikację miejską. Pojawiła się też specjalna linia turystyczna, rozpoczynająca się na "przystanku WPT Syrena" położonym w ciągu alei Armii Ludowej, pod placem Na Rozdrożu (Warszawskie Przedsiębiorstwo Turystyczne - a nie MZK - było organizatorem linii) i kursująca Trasą Ł w te i nazad (konkretnie: od Rozdroża - w kierunku Wisły, co dokumentuje późniejsze zdjęcie P. Tazbira, przez most Łazienkowski do ronda Wiatraczna, z powrotem Trasą do pomnika Lotnika i, po kolejnym nawrocie, z powrotem do placu Na Rozdrożu). Linia kursowała w dni wolne od pracy i świąteczne między 10:00 a 20:00 a obsługiwały je... oskalpowane "ogórki" Syreny (za jedyne 7 ówczesnych złotych - by być drobiazgowym, a w cenę tę wliczano zapewne takie luksusy jak komentarz przewodnika puszczany z magnetofonu).

No właśnie. Żadnych piętrusów. Ani wtedy, ani trochę później. Dopiero... 14 września "ŻW" doniosło o jakże znamiennym wydarzeniu - zrobiło się zimno. A skoro zrobiło się zimno, a Naród nadal walił jak w dym, należało przedsięwziąć odpowiednie stanowcze kroki - i WPT Syrena je poczyniła. Zastąpiła zatem (tak mówi artykuł. O MZK nadal ani mru-mru) JEDEN odkryty autobus JEDNYM autobusem piętrowym (konkretnie - VEB Bautzenem).

I dalej cisza. Konsekwentna, aż do bólu.

Pora na zebranie znaków zapytania: czy było rzeczywiście tak, jak podaje ówczesne "Życie Warszawy"? Skoro piętrusów początkowo nie było na Trasie Ł (gdzie według wszelkich legend być powinny) gdzie się podziewały? (Skrupulatne zazwyczaj "ŻW" nie pochwaliło się, ze widziano je na jakiejś trasie.) Co robił po 14 września drugi piętrus - Büssing? Czy posłużył jedynie za cokolwiek dziwną, zważywszy na pochodzenie, statyczną ozdobę wystawy osiągnięć XXX-lecia PRL na placu Zwycięstwa? Czy też pojawił się kiedyś na ulicach? Kiedy linia turystyczna przestała funkcjonować? Zimą 1974? A może później?

Drodzy Czytelnicy i Goście, pomóżcie!


P.S. Było już o autobusach, było o trolejbusach, no to pora na tramwaje. Zimny wrzesień zamącił nie tylko w obsłudze autobusowej linii turystycznej. Od 15 września zamknięto również... turystyczną linię tramwajową obsługiwaną wozem z 1908 roku! Komunikat ten rodzi już same pytania, bo daremnie by szukać jakichkolwiek informacji wcześniej, czy później - można posiłkować się co najwyżej "Kroniką Tramwajów Warszawskich" ale i ta nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytania. Wiadomo tyle, ze ów "wóz z 1908 roku" (zapewne wóz o ówczesnym numerze taborowym 4, lub 5, lub nawet oba) do połowy września (ale od kiedy?) woził pasażerów okólną trasą rozpoczynającą się i kończącą na placu Starynkiewicza (szlakiem świeżego jeszcze ducha "30"-tki). Począwszy od tej daty ze względu na ochłodzenie wyjeżdżał na trasę (tą samą, choć redaktorzy "Życia" nie wysilili się, by podać - jaką) jedynie na potrzeby "grup zorganizowanych" przez znane już WPT Syrena, które trzymało nad tramwajem turystycznym pieczę. I następne pytania, czy rzeczywiście tak było? Czy tramwaj zabytkowy pojawił się w roku 1975? Dużo tych znaków zapytania, ale to w końcu rozdział o Tajemnicach, a nie o urodzie...

Daniel Nalazek

KONTAKT: trasbus@o2.pl.