4. ZIELONE PRZYSPIESZONE
    (NIE TE NUMERY - ODC. 1).


Dzisiejszym odcinkiem Tajemnic chciałbym zapoczątkować skromną (dwuodcinkową? Trylogię?) serię, poświęcona liniom komunikacyjnym, a konkretniej - całym rodzinom linii, które w swej historii przybierały różne miana, całkiem odmienne od dzisiaj stosowanych i tak "zaszłych" w pamięć, iż wydaje się, że funkcjonujących od "zawsze".

Zacznijmy zatem od okresowych linii przyspieszonych, które dziś znane są jako rodzina "czerwonych 400". Dużej ilości osób (nawet zaznajomionych z warszawską komunikacją) wydaje się, że tzw. szczytowe pośpiechy od samego początku nosiły numery powyżej 400 i były oznaczone barwą czerwoną. Cóż, i tak, i nie.

Rok 1974 - rok narodzin pierwszej trójki (402, 432, 474) nie był bowiem wcale pierwszym dniem kursowania tego typu linii w Warszawie. By być ścisłym, był pierwszym dniem kursowania wznowionych linii przyspieszonych. Problem w tym, że przerwa w działaniu trwała dziesięć i pół roku z okładem, a prawdziwie pierwsze warszawskie linie przyspieszone ani nie zaczynały się na "4", ani nie były czerwone, lecz...

Zacznijmy zatem ab ovo i cofnijmy się hen, aż do roku 1959. W roku tym oddano do użytku most Gdański wraz z Trasą Mostową Imienia Starzyńskiego (cóż, że większa część tej Trasy nosiła imię Buczka...), na ulice wyjechał pierwszy, testowy autobus marki Skoda "706 RTO" zaś w marcu (8 marca, tak razem z tulipanem dla Towarzyszek Obywatelek Kobiet) pojawiły się dwie nowe linie autobusowe. Jedna z nich miała za zadanie wspomóc linię "117" na najbardziej zatłoczonym odcinku i otrzymała numer "317". Druga zaś, miała w podobny sposób wesprzeć linię "107" z tym, że MZK wymyśliło, iż uczyni to w bardziej perfidny sposób - jako że nowa linia miała za zadanie przede wszystkim połączyć odległe (na ówczesne warunki) dzielnice - Czerniaków i Śródmieście, postanowiono, iż dla wygody pasażerów nie będzie ona zatrzymywać się na wszystkich przystankach, a jedynie na tych "węzłowych". Co do numeru, zapanowała zgodność - świeżo co otwarty kufer z numerami zaczynającymi się na "3" pozwolił nadać jej prosty numer "307". Pozostał problem - jak odróżnić te linie szczytowe, które zatrzymają się na wszystkich przystankach na trasie od tych, które większością z nich będą gardzić ? Jako że Ojcowie nasi nawet nie byli w stanie wyobrazić sobie czegoś tak ultranowoczesnego i uniwersalnego jak Wyświetlacz Mozaikowy Firmy Pixel, poszli po najprostszej linii oporu i wyróżnili nową linię kolorem.

A pierwsza warszawska linia przyspieszona "307" otrzymała kolor... ciemnozielony.

I tak narodziły się tytułowe Zielone Przyspieszone. Co prawda, był to trudny poród. Na następną linię przyspieszoną trzeba był czekać rok z okładem, aż do maja 1960, kiedy to przekształceniu ze zwykłej linii szczytowej na przyśpiecha doznała niejaka "325".

(Tu mały wtręt: niektórzy z Was, drodzy Goście, zastanawia się zapewne, jak bardzo przyspieszone były owe linie. O ile w przypadku "307" jak na razie nie dotarliśmy do wykazu przystanków, o tyle dla "325" możemy pochwalić się pełnym spisem. Tak więc, między placem Zamkowym a pętlą na ulicy Łowickiej przyspieszony - lub zielony, jak kto woli - autobus zatrzymywał się po drodze na przystankach: przed Uniwersytetem, przy Alejach Jerozolimskich, na placu Trzech Krzyży oraz przy placu Unii Lubelskiej. Brak stopu Na Rozdrożu jest zrozumiały - nie był to jeszcze przystanek przesiadkowy. Ale ŻADNYCH przystanków na Mokotowie? Jak ówcześni emeryci to znosili?!)

Pomysł z liniami przyspieszonymi musiał w jakiś sposób zdawać egzamin, bo na tych dwóch liniach się nie skończyło. We wrześniu 1960 roku do rodziny dołączyła nowa linia "336" (łącząca Śródmieście ze Służewcem Przemysłowym) oraz przekształcona ze zwykłej szczytowej linia "317" (kursująca miedzy Saską Kępą a Śródmieściem, z niewyobrażalną dziś pętlą uliczną kończącą się na Kruczej). W grudniu 1960 powstała jeszcze jedna linia przyspieszona - "312". Dwa miesiące później, kolejna - "320". W kwietniu 1961 doszło już do tego, że następny przyśpiech ("309") zastąpił linię stałą (pierwsze wcielenie "145", łączące Koło ze Śródmieściem). W czerwcu 1961 uruchomiono przyspieszone "314", zaś we wrześniu zielone "306" zastąpiło "106 bis". Wtedy też ten typ linii osiągnął swe apogeum - summa summarum 9 numerów wyróżniających się zieloną barwą i lekceważeniem części przystanków pośrednich.

A potem, jak to w Warszawie bywa."Co się polepszy, to się popieprzy".

Jeżeli sądzicie, Drodzy Goście, że sposób myślenia "Przyspieszona? Ależ tak, byle miała przystanek pod MOIM domem" to zgubna cecha dzisiejszych czasów, srodze się mylicie. Już nasi Ojcowie zwykli byli w ten zgoła antysocjalistyczny, egocentryczny sposób podchodzić do środków komunikacji zbiorowej. W miarę, jak rodziły się nowe linie przyspieszone, wyrastały też jak grzyby po deszczu żądania uruchomienia dodatkowych przystanków. A że Władza Ludowa jak mało która czuła była na Zew ludu, rychło też rozpoczął się upadek tego, co tak ładnie tworzono i całkiem sprawnie funkcjonowało.

W październiku 1961 roku do historii odeszła linia "307". najstarszego przyśpiecha zredukowano do roli zwykłej linii szczytowej, nadając mu przy tym numer "107 bis" - zaczął się też tworzyć paradoks, polegający na tym, że jeden typ linii miał w sumie aż trzy różne oznaczenia. W grudniu 1961 padła linia "314", zaś w marcu 1962 na bazie "309" uruchomiono zwykłą linię "155".

A dalej było już z górki. Koniec dla pierwszych linii przyspieszonych nadszedł z końcem roku 1963. Wtedy to zwykłe okresowe zaczynające się na "3.." lub kończące się na "bis", jak też pospieszne "3.." wrzucono do jednego wora i w ten sposób na placu boju pozostały wyłącznie "zwykłe", czarne, doskonale znane "trzysetki".

Aby Feniks, w zupełnie innych barwach, narodził się z popiołów, trzeba było czekać lat dziesięć...




I jeszcze małe wyjaśnienie. Linii przyspieszonych daremnie szukać by na planach miasta z tego okresu. Wszędzie zaznaczone są zupełnie jak ich "zwykłe" siostry i na próżno oczekiwać by jakiegoś odmiennego koloru na mapie czy wspomnienia w spisie. Skąd więc moja pewność, że wyglądały tak, a nie inaczej? Ano, z prasy, jak zwykle. Kto chce, niech sięgnie po roczniki "Życia Warszawy", gdzie co rusz to wspomina się o tym, że taka np. "317" jest linią przyspieszoną (a było ku temu kilka okazji podczas różnych objazdów i już wtedy były przystanki objazdowe, na których część linii się zatrzymywała, a część nie). Co więcej, od czasu do czasu tekstem przypominano, że linie te są "zielone", zupełnie tak, jak linie sezonowe czy istniejące już podmiejskie "dwusetki".

Czy wiedza ta daje dostateczne podstawy, by twierdzić, że pierwsze warszawskie linie przyspieszone nie były czerwonymi "400" a zielonymi "300" - oceńcie, Drodzy Goście, sami. Ja tam akurat tu prasie zawierzę, chyba, że ktoś przedstawi mi dowód na tezę zupełnie przeciwną... ;-)

Daniel Nalazek

KONTAKT: trasbus@o2.pl.